Brooklyn
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez otwarte okno.Przetarłam moje zaspane powieki pięściami. Powoli wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, po drodze biorąc wcześniej przygotowane ubrania. Zdjęłam dresy, a następnie koszulkę i weszłam do wanny wypełnionej ciepłą wodą.
Kochałam to uczucie rozkoszującego ciepła, które oplata moje ciało.
Często zamykałam oczy i pogrążałam się w myślach. Czasem pomagała mi w tym muzyka. Nie tylko słuchanie jej, ale też tworzenie. Otóż, lubię pobrzdąkać na gitarze i śpiewam też trochę, ale tylko dla siebie. Kiedy jestem sama. Jest tylko jedna osoba, która słyszała jak śpiewam, Misi. Nie raz prosiła mnie abym coś jej zagrała, ale nigdy się nie zgadzałam. Uważam, że to amatorska gra, wyłącznie dla swojej przyjemności...
Uff. Mam szczęście, że brat uwierzył w moją wymyśloną historyjkę. Jasne, jestem w rozsypce po śmierci moich rodziców, ale nie uciekłabym z tego powodu z domu. Ewentualnie mogłabym pójść na krótki spacer.
I to kolejna rzecz, która mnie odpręża, spacer. Mam takie swoje miejsce gdzie przychodzę kiedy muszę coś przemyśleć. Rzadko kiedy leżę w łóżku i płaczę w poduszkę użalając się nad sobą. Mam dość życia, ale nie mam na tyle odwagi, aby je zakończyć.
Wypuściłam wodę z wanny, a potem wyszłam z niej. Wytarłam dokładne każdą część mojego ciała.
Ubrałam czerwoną bieliznę, jeansowe szorty i miętowy sweterek. Do tego czarną kopertówkę.
Moi rodzice byli bardzo bogaci, więc z reguły nosiłam bardzo drogie ciuchy. Na nogach przeważnie miałam szpilki, koturny i inne tego typu kobiece buty. Mama mi zawsze powtarzała, że chodzę do prywatnej szkoły, więc nie mogę nosić trampek, czy adidasów, lecz czasem po kryjomu ubierałam je, bo były o wiele wygodniejsze. Była 12:10, a w domu cisza. Po tym wnioskowałam, że Alex i Jake gdzieś wyszli.
Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Ruszyłam do małej kawiarenki, w której umówiłam się z Ross. Dotarłam do niej po około 5 minutach. Przy stoliku, które znajdowało się koło okna siedziała moja przyjaciółka. Miała na sobie neonową bluzkę koloru pomarańczowego, w stylu nietoperza. Jeansy niebieskie z dziurami i czarne buty na koturnie. Jej styl był nieco, a raczej dużo bardziej odważniejszy od mojego. Ja raczej nie nosiłam spodni z dziurami, nie że nie chciałam, ale ze względu na rodziców. Mieli dość surowe zasady, a zwłaszcza mama. Chciałabym kiedyś ubrać bluzę, która jest dość luźna i spodnie, których nigdy nie nosiłam. Moje ubrania zazwyczaj były dopasowane do ciała. Moja mama nigdy nie pozwoliłaby mi wyjść z domu w dresach. Mimo, że Rossie chodzi do tej samej, prywatnej szkoły co ja to jej rodzice pozwalają jej na noszenie trampek, oraz bluz, ja raczej nosiłam różne sweterki i marynarki, co nie było zbyt wygodne...
- Hej. - przywitałam przyjaciółkę uściskiem.
- Cześć. - odpowiedziała z uśmiechem, który prawie nigdy nie znikał z jej twarzy.
- Co u Ciebie? - zapytałam siadając przy stoliku.
- U mnie dobrze, lepiej opowiadaj gdzie byłaś przez ten cały czas kiedy Cię nie było. - prawie, ze wykrzyczała.
- Za dużo mówić. - spuściłam głowę, biorą głęboki wdech do płuc.
- Mam czas. - poklepała mnie po ramieniu. Uniosłam głowę i podwinęłam jedną nogę pod tyłek.
- Zostałam porwana przez Justina, który prawie mnie zgwałcił i prawie mnie zabito przez chłopaka, którego dziewczynę zabił mój brat. - powiedziałam szybko na jednym wdechu.
- Nie wiem co powiedzieć. - Jej szeroko otwarte oczy wpatrywały się we mnie.
- Nie musisz nic mówić, nic mi nie jest. - zachichotałam na jej reakcję.
- Nie o to chodzi. Po prostu. - powiedziała rozluźniając się. - Po prostu Justin to takie ciacho. Nie wiem jak mogłaś od niego uciec... - moje oczy szeroko się otworzyły na jej słowa.
- Misi! On chciał mnie zgwałcić!
- Ale tego nie zrobił. Gdybyś mu się nie spodobała, na pewno zrobiłby to bez wahania, ale tego nie zrobił! To musiało coś znaczyć. - mruknęła pod nosem ostatnie zdanie.
- Nie da się wyobrazić mnie, osoby z kulturą, z kimś takim jak Bieber, rozumiesz! - spojrzałam w jej błękitne tęczówki, pojawił się w nich błysk.
- Ja sobie Was wyobrażam. Nie wiesz jaki on jest naprawdę. - wymruczała.
- Jest dupkiem, który nigdy nie dozna prawdziwej miłości! - prawie wykrzyczałam na całą restauracje. Kilka par oczu spoglądało na nas, przez co ściszyłam tonę głosu. - Jedyne czego chce to sex.
- Może jest twardzielem, ale w końcu znajdzie się dziewczyna, która rozbudzi w nim uczucia i możesz nią być Ty. - czy ona stawia mi wyzwanie?
- A jeżeli go spotkam i rozkocham w sobie, to co z tego będę miała? - zapytałam bardzo ciekawa jej odpowiedzi. Rossie oparła ręce na łokciach, zdawała się myśleć.
- Jeżeli sprawisz, że się w Tobie zakocha... Nie wiem co, po prostu to zrób. Pewnie i tak Ci się nie uda. - uśmiechnęła wywyższając się.
- Jeszcze zobaczymy! A jak na razie to muszę iść do domu, zadzwonię potem.
Powiedziałam, po czym wyszłam z kawiarenki i ruszyłam w stronę domu. Po drodze zaszłam do sklepu.
Na najwyższej półce był chleb tostowy, a że mój wzrost nie pozwalał mi na sięgnięcie go... Zaczęłam skakać, co na pewno wyglądało dziwnie. Dziewczyna, które ma około 160cm skaczę, aby dosięgnąć chleb.
Ujrzałam rękę obok mojej głowy, która mi podała paczkę zapragnionej przeze mnie rzeczy.
- Dziękuję. - spojrzałam w górę, biorąc przedmiot.
Moim oczom ukazał się nikt inny jak Bieber.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
Przez ramię miał przewieszoną gitarę.
- Cześć śliczna. Dorabiam trochę hajsu. A Ty co tutaj robisz? - zapytał swoim uwodzicielskim głosem. Przypomniał mi się mój zakład z Misi, oj będzie gorąco.
- Mieszkam niedaleko. - chciałam go ominąć, lecz zagrodził mi drogę. Więc odwróciłam się w drugą stronę. Ale to nic nie dało. Po chwili przygwoździł mnie do ściany.
- Czego chcesz? - warknęłam zażenowana. Wszyscy się na nas gapili, a to było bardzo krępujące.
- Spokojnie, chcę Cię tylko odprowadzić do domu, kicia.
- Jeżeli to sprawi, że zostawisz mnie w spokoju to zgoda.
Niedostępne dziewczyny... Tak, każdy chce je mieć, a więc taką gram.
Uśmiechnął się zadziornie i odsunął się krok w tył. Podniosłam chleb, który wcześniej upuściłam przez Pana Biebera.
Po zapłaceniu za zakupy, razem wyszliśmy ze sklepu. Zaczęliśmy iść w stronę mojego domu.
- Eemm... Co u Ciebie? - zapytałam nieswojo.
- Dobrze? - zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie, ale cóż. Każdy ma inne zwyczaje, być może dziwne. - A u Ciebie? - dodał wpatrzony we mnie jak w obrazek. Co z nim nie tak?
- Yyyy. Spoko jest, przynajmniej tak myślę.
Resztę drogi szliśmy w ciszy. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Do zobaczenia. - powiedział patrząc mi w oczy. W jego orzechowo - karmelowych tęczówkach błysnęło coś, nie wiem co, ale nigdy nie widziałam tego u żadnego chłopaka.
- Jasne. - rzuciłam i pośpiesznie weszłam do domu. Bezsilna opadłam na kanapę, odbijając się.
Nagle usłyszałam głośny huk. Spojrzałam w prawo, moje drzwi od domu zostały wybite mocnym kopniakiem. W progu ich stał jakiś koleś w kominiarce, którego sylwetki nie byłam w stanie rozpoznać.
Moje źrenice się rozszerzyły, a ciało zaczęło nienormalnie się trząść. Po chwili, gdy nieznajomy zaczął się zbliżać, ogarnęłam się i zaczęłam biec na górę po schodach tuż za mną. On zrobił to samo, co ja.
Nie mając szansy ucieczki, weszłam do łazienki i zamknęłam zamkiem drzwi, ale wiedziałam, że długo tak nie pociągnę. Mój wzrok utkwił na otwartym oknie. Robiąc dwa kroki, stanęłam tuż przed nim.
Moje ręce strasznie się trzęsły, a serce waliło, jakby miało zamiar za chwile wyskoczyć i zostawić mnie samą.
- Otwieraj te drzwi suko, albo sam je sobie otworze. - jego głos był mocny i zdecydowany. Jakbym go już gdzieś słyszała, tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie.
- To proszę bardzo, pokaż jakim jesteś mężczyzną. - może umiałam się bronić, ale w środku czułam strach, który wypełniał każdą cząsteczkę mnie.
Pod moim oknem był mały dach podparty kolumnami. Wspięłam się na okno i niechętnie skoczyłam.
Syknęłam czując przeszywający ból stóp. Nie mając innego wyjścia zaczęłam schodzić po drabinie.
Gdy moje nogi dotknęły ziemi, zignorowałam ból i zaczęłam biec. Zatrzymałam się ciężko oddychając. Nie miałam już siły. Opadłam ręce o kolana i kucnęłam. Usłyszałam wołanie mojego imienia. Obok mnie stało auto z przyciemnianymi szybami i lekko rozsuniętą. szybą. Bez wahania wsiadłam do pojazdu nie wiedząc, kto jest jego właścicielem...
_________________________________________________________________________________
I jak Wam się podoba?
W ogóle przepraszam Was, że nie nie dodawałam przez dłuższy czas.
Jak myślicie, kto ją zaatakował, a kto ją uratował?
pewnie Bieber co ? :D kiedy będzie następny rozdział ? :((
OdpowiedzUsuńSuperrr kiedy nastepny:)??? Kocham te opowiadanie<3
OdpowiedzUsuńJeju to jest zajebiste!!kiedy nastepny rozdzial?<3333
OdpowiedzUsuńSuper kiedy następny rozdział !! <3 <3
OdpowiedzUsuńŚwietne<3 Jakbyś mogła rozesłałabyś ten link : http://www.belieberandjustin.bloog.pl/ ? Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota i bardzo mi zależy...
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga ♥
Stawiam, że to będzie Justin. Cudny blog i rozdział, nie mogę sie doczekać nn :**
OdpowiedzUsuńcudo *u* czekam na nowy ! ;*
OdpowiedzUsuńJustina samochód pewnie :D czekam na następny *o* kiedy będzie? ;*
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE. *_*
OdpowiedzUsuńZAPEWNE BIEBER. HAHAAH . : D X DD
NO I CZKEAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ . NORMALNIE DOCZEKAĆ SIĘ NIE MOGĘ .
CZEKAM*
UsuńBieber podjechał samochodem , a włamał się nie wiem kto... :/
OdpowiedzUsuńI czekam na następny ;D
UsuńKiedy następny ???????????? :********
OdpowiedzUsuńczekam na nexta <3 piszesz biście
OdpowiedzUsuńgdzie następny ? dawaaj nexta <3 kocham tego Twojego bloga <3 jak możesz to informuj mnie na moim blogu :D jussismyeverything.blogspot.com
OdpowiedzUsuńczekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńAaaaaaaale super ! *-*
OdpowiedzUsuńAhhh ohhh ahhhh ohhh omomomomm mam nadzieję że razem będą ^-^ afbazrgtgfbdvebqtefbavdcs2GRTHYJ7K88UJYHTRGFDFBGTHYJRDSAsdfgbyuikyutyhtgrecvbnk7jthrgefs ! Kc xd
OdpowiedzUsuń<333333333333333
OdpowiedzUsuńBiedna Brook </3
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :D
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny :P