Brooklyn
Moje serce biło niemiłosiernie szybko. Po poślizgnięciu się, poczułam rozdzierający ból w tyle głowy. W ciągu jeden sekundy obok mnie pojawił się Justin pytając czy wszystko w porządku. Chwilę później stali koło mnie wszyscy. Ich ciała rozmazywały mi się przed oczami, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej senna. Ostatnie co usłyszałam to krzyki Justina i dźwięk syreny. Zasnęłam...Justin
Od razu wsiedliśmy do Range Rovera i ruszyliśmy za karetką przekraczając dozwoloną prędkość, ale nie to było w tym momencie najważniejsze.Po około 5 minutach dotarliśmy do szpitala. Wybiegłem z samochodu i z prędkością jakiej jeszcze chyba nigdy nie osiągnąłem, pognałem do wnętrza szpitala, do którego chwile wcześniej przybyła Brooklyn, a my byliśmy zmuszeni stać w korku.
Czy się bałem? Hahaha to jest mało powiedziane. Nigdy wcześniej się tak nie bałem jak teraz, mimo że jesteśmy parą bardzo krótko, to czułem jakbym już kiedyś ją poznał, może i naprawdę tak było?
***. ( to jest coś w rodzaju przypomnienia dla Was, że takie coś miało miejsce, ale oni nie wiedzą, że wtedy się spotkali )
Szedłem do domu, wracając od Ryana, mojego przyjaciela. Zamyśliłem sie i wpadłem na drobną dziewczynę, trochę młodszą ode mnie.
- Przepraszam. - powiedziałem i podałem jej dłoń, by pomóc jej wstać z asfaltu. Niepewnie chwyciła moją rękę.
- Tak mi przykro. - powtórzyłem z poczuciem winy.
- Nie, to ja przepraszam. - rzuciła niewinnie. Wstając cicho jęknęła z bólu.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem czujaąc sie winny, że sprawiłem jej ból.
- Jest spoko. - odpowiedziała drapiąc sie po głowie w zakłopotaniu.
- Jestem Justin. - uśmiech nawet na chwile nie opuścił mojej twarzy.
- Brooklyn, a to jest Ross. - powiedziała dziewczyna, której pomogłem wstać i wskazała na swoją przyjaciółkę, koleżankę. Podałem dziewczynie o imieniu Ross rękę, którą uścisnęła.
- Miło mi poznać. - odparłem, nie z grzeczności, po prostu powedziałem prawdę.
- Nam też. - powiedziała dziewczyna.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytałem troskliwe, nadal się uśmiechając.
- Na pewno. - rzuciła pośpiesznie.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia. - pomachałem im uśmechając się, co odwzajemniły.
- Do zobaczenia.
***
Podbiegłem do pierwszej pielęgniarki jaką zobaczyłem. Była to młoda, drobna dziewczyna o długich blond włosach i szczupłej figurze.
- Gdzie leży Brooklyn Manori?! - krzyknąłem nie rzucając nawet krótkiego cześć, czy dzień dobry.
- Jesteś...
- Jej chłopakiem.- dokończyłem już nieco spokojniejszym tonem.
- Zaraz sprawdzę w papierach. -powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.
Podszedłem do chłopaków i Rossie ze spuszczoną głową.
- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytał Max, a reszta tylko wpatrywała sie ostro we mnie.
- Pielęgniarka powiedziała, że poszuka jakichś papierów. - przerwałem i spojrzałem i Ryana. - Chce kurwa wiedzieć co jej jest! - krzyknąłem i szybkim krokiem podszedłem do recepcjonistki.
- Co jest z Moją dziewczyną?! - wrzasnąłem uderzając pięściami w blat biurka, za którym siedziała kobieta.
- Spokojnie. - powiedziała wystraszona. - Jak ona ma na imię?
- Brooklyn Manori. - odpowiedziałem spokojniej. Ciemno wlosa o średnim wieku kobieta zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze komputera. Co jakiś czas chwilowo spoglądając na mnie.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - zapytała, jakbym miał zaraz umrzeć. Szczerze to sie trochę wystraszyłem, a moje serce zabiło szybciej, dużo szybciej... Pokiwałem głową twierdząco.
- A więc Pańska dziewczyna... Ona jest w śpiączce i lekarze jeszcze nie wiedzą dlaczego i nie mogą określić jaki czas będzie nieprzytomna. - powiedziała powoli. Nie mogłem uwierzyć. Dlaczego akurat jej się to przytrafiło?! Czemu nie mnie?!!
- To wszystko przeze mnie. - mruknąłem pod nosem z poczuciem winy.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytała chcąc uzyskać pełną odpowiedź.
- Ganialiśmy się na około basenu. Kafelki były śliskie. - spuścilem głowę pociągające nosem.
- Nie martw się. Ona napewno nie chciałaby, żebyś się obwiniał. Wie, że to nie była Twoja wina i Ty też powinieneś to wiedzieć. - przerwała patrząc za mnie. - A kim są Ci ludzie, którzy tutaj cały czas patrzą? - zapytała, a ja odwróciłem się, by zobaczyć Ryana, Chaza, Johna, Maxa i Rossie.
- Nasi przyjaciele. - odparłem posyłając kobiecie miły uśmiech. - Mogę wiedziec, w którym pokoju jest Brooklyn? - zapytałem, a moje słowa były przesiąknięte nadzieją.
- Pokój numer 126. Tylko wchodźcie pojedyńczo. - poprosiła, a ja Pokiwałem głową i podszedłem do chłopaków i Ross.
- Jest w 126. Ja idę pierwszy i prędko z tamtąd nie wyjdę, więc możecie jechać do domu. Brooklyn jest w śpiączce, jak coś się zmieni dam znać. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Spoko stary, jak będziesz czegokolwiek potrzebował to zadzwoń. - pocieszał mnie Ryan. Pożegnałem sie z każdym męskim uściskim i przytuliłem Ross.
Poszedłem wzdłuż korytarza, docierając do windy. Wszedłem do środka i nacisnąłem guzi, który zaprowadził mnie na drugie piętro. Po chwili błądzenia po szpitalnych korytarzach stanąłem przed białymi drzwiami z napisem "126". Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech, aby po chwili wypuścić powietrze z ust. Wpatrując się w czarny napis, zdałem sobie sprawę, że ja urodziłem sie w pokoju o takim numerze, co dawało mi tylko złe przeczucia. Ja się urodziłem, to jakby rozpocząć nowe życie. Mam nadzieje, że się mylę...
Powoli pociągnąłem za klamkę otwierając drzwi. Moim oczom ukazało się dość duże łóżko z białą pościelą, taka też była reszta pokoju. Ujrzałem Brooklyn, moje ciało zesztywniało, a serce zabiłem ze sto razy szybciej, niż powinno... Nigdy nie widziałem tylu kolorowych kabelków na raz.
Jej głowa była zawinięta białym bandarzem. Przybliżyłem się do niej i powoli schowałem jej małą dłoń w mojej. Schyliłem się, aby pocałować moją księżniczkę w nos. Nawet przypięta do tego elektrycznego urządzenia wyglądała cudownie.
Usiadłem na stołku obok, nie puszczając jej ręki. Jej oddech był spokojny, jej klatka podnosiła się i opadała w odpowiednim tempie.
- Jesteś w śpiączce, wiem. Lecz wiem też, że mnie słyszysz. Chcę, żebyś jak najszybciej się obudziła i wyszła z tego cała. To przeze mnie. To ja Cię goniłem. Przeze mnie tutaj leżysz, ale... Nie zostawię Cię. Wiem, że znamy się krótko i nie powinienem o tym mówić, ale w ciągu tych dwóch tygodni, tego dnia w klubie. Eh... Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i nie chcę nikogo innego, tylko Ciebie. Przez tak krótki czas stałeś się mi bardzo bliską osobą i zdobyłaś moje zaufanie. Mam nadzieję, że ja Twoje też. Kiedyś byłem niczym, zwykłym gównem. Nie szanowałem kobiet, gwałcąc je i niewiadomo co z nimi robiąc. Teraz wiem, że to złe. Nie uprawiałem sexu od dnia, w którym Cię porwałem, od prawie dwóch tygodni. Zawsze potrzebowałem tego jak tlenu, to mnie dopełniało, miałem swoje potrzeby. Teraz? Nie potrzebuje tego. Ty dajesz mi coś, co zastępuje moje pragnienie do sexu. Dajesz mi uczucie i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Nigdy nikt nie był mi tak bliski jak Ty. Teraz nie dopełnia mnie sex, ale Ty. Ty mnie dopełniasz, dajesz nadzieje na lepsze jutro.
Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale... Ugh. Jak trudno to powiedzieć. Nie jestem pewny, bo nigdy czegoś takiego nie czułem, ale... Chyba... Ehh... Chyba Cię Kocham. - wpartywałem się w nią jak w obrazek, czekając na jakąkolwiek reakcje z jej strony. Czego ja mogę oczekiwać?! Ona jest w śpiączce do cholery, a Ja jej miłość wyznaje! Dupek ze mnie...
Naglę poczułem, jak moja dłoń zostaje ściśnięta. Otworzyłem szeroko oczy, a na moją twarz wkradł się skromny uśmiech. Brooklyn zaczęła się lekko poruszać, a jej oczy z każdą chwilą otwierały się coraz bardziej. Mocniej ścisnąłem jej ręke dając jej znać, że jestem obok.
Otworzyła oczy i patrzala na mnie chwile, mierząc mnie od góry do dołu. W jej oczach mogłem dostrzeć zamieszanie i.... Strach? Dziewczyna szybko zabrała rękę zdala od mojej, co mnie ździwiło.
- Kim jesteś? - wykrztusiła wystraszona. - Co ja tu robię?! - powiedziała nieco pewniej i głośniej.
- To jakieś żarty? - zapytałem nie wiedząc, czy mam sie smucić, czy śmiać.
- Pytam serio, kim Ty do cholery jesteś?! - mruknęla bojąc się mnie. Poczułem ukucie w sercu.
- Justin. Justin Bieber, naprawdę mnie nie pamiętasz? - w każdym moim słowie można było wyraźnie wyczuć ból. - Jestem Twoim chłopakiem...
- N-Naprawdę Cię nie pamiętam. Jeśli to prawda, to p-przykro mi. - powiedziała uważając na słowa, aby mnie nie zranić, ale na to już trochę za późno.
- G-Gdzie moi rodzice? - zapytała posyłając mi miły uśmiech, ale jakoś nie miałem nastroju, aby go odwzajemniać.
- O-Oni zmarli. - powiedziałem spokojnie, aby nie powiedzieć nic źle.
- Ale jak to?! Ile ja tutaj siedzę?! - wykrzyczala ze złością, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Nie, tylko nie to! Nie płacz, prosze!!!
- Spałaś przez godzinę, a Twoi rodzice zmarło dwa tygodnie temu.
- Uh... Em.. Ile sie znamy? - zmieniła temat. Cała Brooklyn, taką ja pokochałem, a ona? Nie zna mnie...
- Dokładnie to cztery dni, a znamy się dwa tygodnie. - powiedziałem, a oczy prawy wypadły jej z oczodołów, na co cicho zachichotałem.
- Ile?! Jaka idiotka chodziłaby z chłopakiem, którego zna czternaście dni?! - krzyczała pełna oburzenia.
- Najwyraźniej Ty. Nie uważam, że jesteś idiotką. - uśmiechnąłem się miło.
- Eh... Mógłbyś zostawić mnie samą? Zawiadomić lekarza, że się obudzilam, żeby przyszedł?
- Um.. Jasne. - rzuciłem szybko zrezygnowany i wyszedłem z pokoju dziewczyny, która miała mnie za obcego sobie faceta. Wyraźnie widziałem, że się mnie bała. Pewnie myślała, że jestem jakimś pedofilem, gwałcicelem. Byłem nim w moim życiu pojawiła się ona...
Podszedłem do dyżurki i postanowiłem najpierw porozmawiać z Panem Stevensem.
- Dzień Dobry, coś nie tak? - zapytał pocierając dłońmi o spodnie.
- Brooklyn Manori się obudziła. O-Ona mnie nie pamięta, zupełnie nic. Jej rodzice zmarli dwa tygodnie temu i wtedy też mnie poznała, nie pamięta tego. Myślała, że nadal żyją...
- Prawdopodobnie miała wstrząs mózgu. Radziłbym spróbować przynieść jakieś wspólne zdjęcia, lub coś, co może jej przywołać wspomnienia o Was. - powiedział wpatrzony w moją twarz, chcąć z niej wyszukać jakiekolwiek emocje. Złość? Strach? Ból? Tak, te słowa dokładnie opisują tą sytuacje.
- Mógłby Pan jutro przyprowadzić kogoś, kogo zna dłuższy czas? - zapytał, zerkając na godzinę na zegarku.
- Tak jasne. - odparłem i wyszedłem ze szpitala, informując jeszcze lekarza, aby zajrzał do mojej dziewczyny. Teraz już chyba nie mojej...
Zacząłem kopać wszystko co napotkałem na swojej drodze. Wpadłem w furię niedoopisania.
Jak ona może mnie nie pamiętać? A no tak... Jestem kawałkiem gówna, który najzwyczajniej się poddał. Życie znów dało mi w kość. Zawsze nie odpuszczało, by mi wpierdolić, ale gdy poznałem Brooklyn mój wewnętrzny huragan ucichł, a teraz? Znów w środku rozpętała się wichura bez szansy na powstrzymanie jej...
_________________________________________________________________________________
Podbiegłem do pierwszej pielęgniarki jaką zobaczyłem. Była to młoda, drobna dziewczyna o długich blond włosach i szczupłej figurze.
- Gdzie leży Brooklyn Manori?! - krzyknąłem nie rzucając nawet krótkiego cześć, czy dzień dobry.
- Jesteś...
- Jej chłopakiem.- dokończyłem już nieco spokojniejszym tonem.
- Zaraz sprawdzę w papierach. -powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.
Podszedłem do chłopaków i Rossie ze spuszczoną głową.
- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytał Max, a reszta tylko wpatrywała sie ostro we mnie.
- Pielęgniarka powiedziała, że poszuka jakichś papierów. - przerwałem i spojrzałem i Ryana. - Chce kurwa wiedzieć co jej jest! - krzyknąłem i szybkim krokiem podszedłem do recepcjonistki.
- Co jest z Moją dziewczyną?! - wrzasnąłem uderzając pięściami w blat biurka, za którym siedziała kobieta.
- Spokojnie. - powiedziała wystraszona. - Jak ona ma na imię?
- Brooklyn Manori. - odpowiedziałem spokojniej. Ciemno wlosa o średnim wieku kobieta zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze komputera. Co jakiś czas chwilowo spoglądając na mnie.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - zapytała, jakbym miał zaraz umrzeć. Szczerze to sie trochę wystraszyłem, a moje serce zabiło szybciej, dużo szybciej... Pokiwałem głową twierdząco.
- A więc Pańska dziewczyna... Ona jest w śpiączce i lekarze jeszcze nie wiedzą dlaczego i nie mogą określić jaki czas będzie nieprzytomna. - powiedziała powoli. Nie mogłem uwierzyć. Dlaczego akurat jej się to przytrafiło?! Czemu nie mnie?!!
- To wszystko przeze mnie. - mruknąłem pod nosem z poczuciem winy.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytała chcąc uzyskać pełną odpowiedź.
- Ganialiśmy się na około basenu. Kafelki były śliskie. - spuścilem głowę pociągające nosem.
- Nie martw się. Ona napewno nie chciałaby, żebyś się obwiniał. Wie, że to nie była Twoja wina i Ty też powinieneś to wiedzieć. - przerwała patrząc za mnie. - A kim są Ci ludzie, którzy tutaj cały czas patrzą? - zapytała, a ja odwróciłem się, by zobaczyć Ryana, Chaza, Johna, Maxa i Rossie.
- Nasi przyjaciele. - odparłem posyłając kobiecie miły uśmiech. - Mogę wiedziec, w którym pokoju jest Brooklyn? - zapytałem, a moje słowa były przesiąknięte nadzieją.
- Pokój numer 126. Tylko wchodźcie pojedyńczo. - poprosiła, a ja Pokiwałem głową i podszedłem do chłopaków i Ross.
- Jest w 126. Ja idę pierwszy i prędko z tamtąd nie wyjdę, więc możecie jechać do domu. Brooklyn jest w śpiączce, jak coś się zmieni dam znać. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Spoko stary, jak będziesz czegokolwiek potrzebował to zadzwoń. - pocieszał mnie Ryan. Pożegnałem sie z każdym męskim uściskim i przytuliłem Ross.
Poszedłem wzdłuż korytarza, docierając do windy. Wszedłem do środka i nacisnąłem guzi, który zaprowadził mnie na drugie piętro. Po chwili błądzenia po szpitalnych korytarzach stanąłem przed białymi drzwiami z napisem "126". Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech, aby po chwili wypuścić powietrze z ust. Wpatrując się w czarny napis, zdałem sobie sprawę, że ja urodziłem sie w pokoju o takim numerze, co dawało mi tylko złe przeczucia. Ja się urodziłem, to jakby rozpocząć nowe życie. Mam nadzieje, że się mylę...
Powoli pociągnąłem za klamkę otwierając drzwi. Moim oczom ukazało się dość duże łóżko z białą pościelą, taka też była reszta pokoju. Ujrzałem Brooklyn, moje ciało zesztywniało, a serce zabiłem ze sto razy szybciej, niż powinno... Nigdy nie widziałem tylu kolorowych kabelków na raz.
Jej głowa była zawinięta białym bandarzem. Przybliżyłem się do niej i powoli schowałem jej małą dłoń w mojej. Schyliłem się, aby pocałować moją księżniczkę w nos. Nawet przypięta do tego elektrycznego urządzenia wyglądała cudownie.
Usiadłem na stołku obok, nie puszczając jej ręki. Jej oddech był spokojny, jej klatka podnosiła się i opadała w odpowiednim tempie.
- Jesteś w śpiączce, wiem. Lecz wiem też, że mnie słyszysz. Chcę, żebyś jak najszybciej się obudziła i wyszła z tego cała. To przeze mnie. To ja Cię goniłem. Przeze mnie tutaj leżysz, ale... Nie zostawię Cię. Wiem, że znamy się krótko i nie powinienem o tym mówić, ale w ciągu tych dwóch tygodni, tego dnia w klubie. Eh... Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i nie chcę nikogo innego, tylko Ciebie. Przez tak krótki czas stałeś się mi bardzo bliską osobą i zdobyłaś moje zaufanie. Mam nadzieję, że ja Twoje też. Kiedyś byłem niczym, zwykłym gównem. Nie szanowałem kobiet, gwałcąc je i niewiadomo co z nimi robiąc. Teraz wiem, że to złe. Nie uprawiałem sexu od dnia, w którym Cię porwałem, od prawie dwóch tygodni. Zawsze potrzebowałem tego jak tlenu, to mnie dopełniało, miałem swoje potrzeby. Teraz? Nie potrzebuje tego. Ty dajesz mi coś, co zastępuje moje pragnienie do sexu. Dajesz mi uczucie i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Nigdy nikt nie był mi tak bliski jak Ty. Teraz nie dopełnia mnie sex, ale Ty. Ty mnie dopełniasz, dajesz nadzieje na lepsze jutro.
Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale... Ugh. Jak trudno to powiedzieć. Nie jestem pewny, bo nigdy czegoś takiego nie czułem, ale... Chyba... Ehh... Chyba Cię Kocham. - wpartywałem się w nią jak w obrazek, czekając na jakąkolwiek reakcje z jej strony. Czego ja mogę oczekiwać?! Ona jest w śpiączce do cholery, a Ja jej miłość wyznaje! Dupek ze mnie...
Naglę poczułem, jak moja dłoń zostaje ściśnięta. Otworzyłem szeroko oczy, a na moją twarz wkradł się skromny uśmiech. Brooklyn zaczęła się lekko poruszać, a jej oczy z każdą chwilą otwierały się coraz bardziej. Mocniej ścisnąłem jej ręke dając jej znać, że jestem obok.
Otworzyła oczy i patrzala na mnie chwile, mierząc mnie od góry do dołu. W jej oczach mogłem dostrzeć zamieszanie i.... Strach? Dziewczyna szybko zabrała rękę zdala od mojej, co mnie ździwiło.
- Kim jesteś? - wykrztusiła wystraszona. - Co ja tu robię?! - powiedziała nieco pewniej i głośniej.
- To jakieś żarty? - zapytałem nie wiedząc, czy mam sie smucić, czy śmiać.
- Pytam serio, kim Ty do cholery jesteś?! - mruknęla bojąc się mnie. Poczułem ukucie w sercu.
- Justin. Justin Bieber, naprawdę mnie nie pamiętasz? - w każdym moim słowie można było wyraźnie wyczuć ból. - Jestem Twoim chłopakiem...
- N-Naprawdę Cię nie pamiętam. Jeśli to prawda, to p-przykro mi. - powiedziała uważając na słowa, aby mnie nie zranić, ale na to już trochę za późno.
- G-Gdzie moi rodzice? - zapytała posyłając mi miły uśmiech, ale jakoś nie miałem nastroju, aby go odwzajemniać.
- O-Oni zmarli. - powiedziałem spokojnie, aby nie powiedzieć nic źle.
- Ale jak to?! Ile ja tutaj siedzę?! - wykrzyczala ze złością, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Nie, tylko nie to! Nie płacz, prosze!!!
- Spałaś przez godzinę, a Twoi rodzice zmarło dwa tygodnie temu.
- Uh... Em.. Ile sie znamy? - zmieniła temat. Cała Brooklyn, taką ja pokochałem, a ona? Nie zna mnie...
- Dokładnie to cztery dni, a znamy się dwa tygodnie. - powiedziałem, a oczy prawy wypadły jej z oczodołów, na co cicho zachichotałem.
- Ile?! Jaka idiotka chodziłaby z chłopakiem, którego zna czternaście dni?! - krzyczała pełna oburzenia.
- Najwyraźniej Ty. Nie uważam, że jesteś idiotką. - uśmiechnąłem się miło.
- Eh... Mógłbyś zostawić mnie samą? Zawiadomić lekarza, że się obudzilam, żeby przyszedł?
- Um.. Jasne. - rzuciłem szybko zrezygnowany i wyszedłem z pokoju dziewczyny, która miała mnie za obcego sobie faceta. Wyraźnie widziałem, że się mnie bała. Pewnie myślała, że jestem jakimś pedofilem, gwałcicelem. Byłem nim w moim życiu pojawiła się ona...
Podszedłem do dyżurki i postanowiłem najpierw porozmawiać z Panem Stevensem.
- Dzień Dobry, coś nie tak? - zapytał pocierając dłońmi o spodnie.
- Brooklyn Manori się obudziła. O-Ona mnie nie pamięta, zupełnie nic. Jej rodzice zmarli dwa tygodnie temu i wtedy też mnie poznała, nie pamięta tego. Myślała, że nadal żyją...
- Prawdopodobnie miała wstrząs mózgu. Radziłbym spróbować przynieść jakieś wspólne zdjęcia, lub coś, co może jej przywołać wspomnienia o Was. - powiedział wpatrzony w moją twarz, chcąć z niej wyszukać jakiekolwiek emocje. Złość? Strach? Ból? Tak, te słowa dokładnie opisują tą sytuacje.
- Mógłby Pan jutro przyprowadzić kogoś, kogo zna dłuższy czas? - zapytał, zerkając na godzinę na zegarku.
- Tak jasne. - odparłem i wyszedłem ze szpitala, informując jeszcze lekarza, aby zajrzał do mojej dziewczyny. Teraz już chyba nie mojej...
Zacząłem kopać wszystko co napotkałem na swojej drodze. Wpadłem w furię niedoopisania.
Jak ona może mnie nie pamiętać? A no tak... Jestem kawałkiem gówna, który najzwyczajniej się poddał. Życie znów dało mi w kość. Zawsze nie odpuszczało, by mi wpierdolić, ale gdy poznałem Brooklyn mój wewnętrzny huragan ucichł, a teraz? Znów w środku rozpętała się wichura bez szansy na powstrzymanie jej...
_________________________________________________________________________________
Jak się podoba rozdział 18?
Spodziewaliście się takiego przebiegu zdarzeń.
Co będzie dalej?! Justin się podda, czy będzie prubował ją do siebie przekonać? A może odzyska pamięć?
Czekam na KOMENTARZE!!!!
52 - następny
Cudowny ! Jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że odzyska pamięć <3
OdpowiedzUsuńboże rycze ;cc nie spodziewałam sie tego przyznam szczerze :D jest cudowny, dawaj szybko następny ♥
OdpowiedzUsuńboziu kocham :* czekam na nn ;***
OdpowiedzUsuńwspaniały :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe
OdpowiedzUsuńczytam od 1 roździału
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ;'( Cuudowny czekam na next <3 Kocham ;3
OdpowiedzUsuńNastępny *.* omb oby wróciła jej pamięć :c
OdpowiedzUsuń<3 PERFEKT <3
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńNie spodziewalam sie tego, oby jej pamiec wrocila i zeby bylo wszystko dobrze <3. Czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńWspaniały <3 Niech jej szybko pamięć wróci ;) Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuń*.* cudo *.*
OdpowiedzUsuńJeny ! Wspaniały rozdział ! Nie mogę się doczekać następnego *o*
OdpowiedzUsuńRozdział jest super . Tylko.............................. to jest trochę nie fair w przeciwieństwie do nas , że wymuszasz komentarze...
OdpowiedzUsuńHahaha, a dla mnie to jest fair, że raz jest 50 komentarzy, a potem 20?!
UsuńWiedzialam ze straci pamiec hahah rozdzial swietny a Jus niech walczy :)
OdpowiedzUsuń*___________*
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN !<3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzsiał :D Czekam na nn !
OdpowiedzUsuńFajny ;D Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Oby Brooklyn odzyskala pamiec
OdpowiedzUsuńDalejj <44
OdpowiedzUsuńSUPERR <<3
OdpowiedzUsuńNiecb walczy <3
OdpowiedzUsuńNie podda sie <3 następny!
OdpowiedzUsuńSuper, nastepny <3
OdpowiedzUsuńCzekam czekam <3
OdpowiedzUsuńOmomo :3 To jest takie ciekawe ;3
OdpowiedzUsuń;* nn
OdpowiedzUsuńCzekamy *o*
OdpowiedzUsuńWow :D Super rozdział :D Oby Brooklyn odzyskała pamięć trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe ! <3 Kocham twojego bloga, oby Brook odzyskała pamięć ! ;)
OdpowiedzUsuńJeej *_* Serio twój blog jest genialny! <3 Dzisiaj cały dzień czytałam tego bloga aż nie doszłam do ostatniego rozdziału, potem tylko cały czas siedziałam w domu, leżałam na ziemi i rozpaczałam bo jeszcze 13 komentarzy do kolejnego rozdziału :( :c ! <3
OdpowiedzUsuńBłagam ludzie komentujcie, nie mogę żyć bez twojego bloga! :c On jest po prostu wspaniały ! *.* <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, naprawdę :) Mam nadzieję również, że Brooklyn odzyska pamięć :D Przecież ona nie może zapomnież o Justinie :'( <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział, serio! I już nie mogę doczekać się kolejnego :) Twój blog jest serio fantastyczny *,*
OdpowiedzUsuńSuper BLOG !! Czekam na więcej !!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog ! Aż płakać mi się chce :c
OdpowiedzUsuńomomomomo <3 Jak już wszyscy to piszą : Oby Brook odzyskała pamięć :<< Błagam dodaj już kolejny rozdział :(( :*
OdpowiedzUsuńMega <3 !Czekam na więcej !!
OdpowiedzUsuńŚwietne! *-* aż mi już łzy lecą po polikach :-(
OdpowiedzUsuńStrasznie się wzruszyłam ! chcę więcej :c , uzależniłam się ;(
OdpowiedzUsuńJa teeż :c :*
UsuńMimo iż jestem chłopakiem nie wiem czemu ale mi też bardzo podoba się ten blog XD Czekam na kolejny rozdział :P
OdpowiedzUsuńPrzecudowne !!
OdpowiedzUsuńJa również się bardzo uzależniłam :'-( Kocham twojego bloga :* Czekam na więcej jak i reszta twoich fanów XD
OdpowiedzUsuńJuż jest 52 <33 ! czekam na 19 rozdział :)
OdpowiedzUsuńCudoo .. ; * czekam na nn .. <3
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj już kolejne, bo umieram bez twojego bloga :( <33
OdpowiedzUsuńEj weź pisz dalej... Ja to nie mogę przestać płakać... :'(
OdpowiedzUsuń